Nie wiem co robić, pomóżcie! Każde wyjście jest złe, a on coraz bardziej naciska. Od 2 lat jestem mężatką, wszystko się układało, ale ostatnio jest trochę gorzej. Zaczęły się drobne kłopoty finansowe, ale trudno ich nie mieć, skoro wzięliśmy kredyt na mieszkanie. Do tej mu nie przeszkadzało, że mamy dwa osobne konta. Umówiliśmy się, że jedną ratę spłacam ja, potem on i tak na zmianę. Resztą też się dzielimy. Tylko on nagle stwierdził, że szastam pieniędzmi i powinien mieć nade mną kontrolę.
Najpierw padł pomysł, żeby założyć wreszcie wspólne konto i przelewać tam dwie pensje. Bo tak niby łatwiej, nie pogubimy się i w ogóle. Szczerze mówiąc, to chyba najgorsze wyjście. Lubię czuć przynajmniej taką niezależność. Jak się nie zgodziłam, to zażądał wglądu do mojego rachunku! Chce móc sobie w każdej chwili sprawdzić, czy przypadkiem nie wydaję na głupoty i ogólnie na czym stoimy. Mnie się to nie mieści w głowie.
Jesteśmy małżeństwem, mamy wspólne zobowiązania, ale to już chyba za dużo? Nie widzę powodu, dlaczego on miałby mnie tak śledzić. Przecież jak się ogląda wyciąg z konta, to można się dowiedzieć wszystkiego. Co kupiłam, gdzie pobrałam pieniądze, gdzie zapłaciłam kartą, o której godzinie i tak dalej. Może jemu właśnie o to chodzi? Ja nie mam przed nim żadnych tajemnic, ale chyba zacznę!
Nie chodzi mi o to, żeby coś przed nim ukrywać. Po prostu nie rozumiem, o co mu chodzi. Nie uzasadnił swojej prośby w żaden logiczny sposób. Problemy finansowe wynikają z tego, że on coraz mniej zarabia, a nie że ja nagle wydaję więcej. Musi być jakiś inny powód i nawet nie chcę myśleć, jaki.
Co byście zrobiły w tej sytuacji?
K.